Nie zapomnę go nigdy. Zawsze więcej dawał niż brał. Grał pięknie i kochał piękno. Był bardzo wrażliwy i uczył wrażliwości. Dużo myślał o Polsce i płakał słysząc słowo "Polska". Sam często natomiast powtarzał, że ludzie po koncertach mówili mu, iż "Pańska muzyka wyciska łzy z oczu". Bardzo się wzruszał takimi twierdzeniami, bo w swojej hierarchii wrartości muzykę stawiał najwyżej. Zawsze martwił się małostkowością ludzi, ich zachłannością oraz zadufaniem. Był niezwykle skromny i dla siebie niewiele wymagał. Chciał jedynie grać na swojej ukochanej wiolonczeli. Cześć Jego pamięci!
Po prostu w Krakowie spontanicznie spotykaliśmy się i graliśmy ulubioną Sonatę na fortepian i wiolonczelę Beethovena. Czasami także publicznie. Nigdy nie zapomnę tego czasu i tego doświadczenia. Nie znałam późniejszych jego losów. Żegnaj Bogdanie!
Miałem zaszczyt grać na koncercie na którym on też grał. Byłem wtedy jeszcze młodziutki i bardzo podekscytowany jego obecnością. Nie udało mi się zrobić takiej kariery jak on. Dziś gram już tylko hobbistycznie. Chcę dedykować mu tego tribute'a ponieważ jego muzyka zawsze robiła na mnie wrażenie.